Po 30 latach krzesło dostało drugie życie.

Autorką tej renowacji czy jak kto woli metamorfozy jest Dorota Czarny. Jak sama mówi krzesło czekało na nią 30 lat. Gdyby krzesło mogło mówić pewnie powiedziało by że warto było czekać :) Zresztą oceńcie to sami.

Oto historia mojej pierwszej renowacji – krzesło czekało na mnie w piwnicy przez 30 lat. Było w opłakanym stanie, musiałam usunąć rozpadającą się tapicerkę z siedziska, oparcia i podłokietników.

Przy ściąganiu okazało się, że ktoś już raz próbował ją „odświeżyć” przybijając gwoździami drugą warstwę tkaniny na oryginalną. W drewno powbijanych było mnóstwo gwoździ, po dwa, trzy na centymetrze kwadratowym. Usunięcie ich to był koszmar, część w z nich była zardzewiała, nie do wyciągnięcia w całości.

Po przebrnięciu przez gwoździe przyszła pora na nieco przyjemniejszy etap – szpachlowanie oraz szlifowanie. Tu popełniłam błąd, dobierając na początku zbyt jasną szpachlę. Oczywiście nie usunęłam jej, gdyż wyrównanie powierzchni i tak wymagało położenia kilku warstw, już w ciemniejszym kolorze.

Po osiągnięciu zadowalającego mnie efektu, a muszę powiedzieć, że perfekcjonistką tu nie byłam, użyłam lakierobejcy w kolorze palisander. Tu spotkała mnie niespodzianka – farba zupełnie inaczej zachowywała się w miejscu położenia szpachlówki, a inaczej na drewnie. W przypadku tego krzesła potrzebne były trzy warstwy lakierobejcy, by wyrównać kolor.

W oryginale siedzisko krzesła trzymało się na pasach tapicerskich, przybitych do drewnianej ramy, na tym była warstwa watoliny ze sprężynami pośrodku, a na wierzchu materiał tapicerski. Nie chciałam robić siedziska na pasach, które z czasem się odkształcają.

Ze względu na brak odpowiedniego sprzętu zleciłam stolarzowi, by ten wyciął dla mnie idealnie pasującą deskę, na którą przykleiłam klejem polimerowym 6-centymetrową gąbkę, a całość obiłam tkaniną. Właśnie wybór tkaniny okazał się najprzyjemniejszym etapem renowacji – po przymiarkach padło na piękny, stary angielski materiał.

Duże znaczenie ma grubość i wytrzymałość tkaniny, więc wybierałam wśród naprawdę grubych, porządnych materiałów. W wykonaniu oparcia najważniejsze było maksymalne naciągnięcie tkaniny, która jest widoczna z tyłu krzesła. Po naciągnięciu jej i przymocowaniu z wielkimi problemami zszywkami tapicerskimi, położyłam tam wyciętą na wymiar gąbkę i docisnęłam ją drugim kawałkiem tkaniny, tak samo jak poprzedni mocując takerem do ramy oparcia.

Podłokietniki sprawiły najmniej kłopotów. Tu ważne było przyklejenie wąskiego kawałka gąbki na wierzchu oparć, aby w przyszłości gąbka nie zsuwała się na boki i oczywiście obicie jej naprężoną tkaniną.

Tkaninę jak już opisałam to wcześniej mocowałam takerem – w miejscach, gdzie były widoczne zszywki przykleiłam klejem na gorąco ozdobną taśmę tapicerską.

Oto efekt mojej renowacji – muszę przyznać, że efekt przerósł moje oczekiwania.

drugie życie krzesła

Jeżeli i Wy tworzycie interesujące metamorfozy, lub dajecie nowe życie starym przedmiotom pokażcie swoje prace na decodom.pl